Strażnicy Świętych Gajów z Ziem Dziadoszyców i Lugiów z Burintium

Bractwo Rekonstrukcji Historycznej i Pasjonatów Starożytnej Historii Regionalnej

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

  • Index
  •  » Słowianie
  •  » Początki Słowian i ich pierwsze państwa - spojżenie oczyma Słowian

#1 2014-10-15 13:48:36

 Radogost

Głos Wiecu

Skąd: Głogów
Zarejestrowany: 2014-10-09
Posty: 285

Początki Słowian i ich pierwsze państwa - spojżenie oczyma Słowian

Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał przeciw, iż wkleiłem czyjś artykuł. Dlatego umieściłem go w cudzysłowu z informacjami z jakiej strony pochodzi. Zabieg ten ma na celu utrwalenie tekstu również u nas. Zważywszy że często strony znikają, uważam że warto go ocalić.
Zródła: http://romaquil.blog.onet.pl/2009/06/13 … stwa-cz-1/
http://romaquil.blog.onet.pl/2009/06/13 … stwa-cz-2/

"
Początki Słowian i ich pierwsze państwa (cz. 1)

13 czerwca 2009   
 

Kiedy czytam w „FOKUS Historia” 3/2009 o początkach Słowian, zastanawiam się, kto tym autorom narzuca taką autocenzurę?

Dlatego zdecydowałem się tu zamieścić tekst, który opracowałem jesienią zeszłego roku, a uzupełniłem w maju i czerwcu bieżącego:



Początki Słowian i ich pierwsze państwa.



            Wstęp.

W początkach XIX w. twórca polskiego słowianoznawstwa, Wawrzyniec Surowiecki napisał: „naród Słowian jest zagadką, którey dotąd nikt jeszcze należycie nie rozwiązał”. Rzeczywiście: odkrycia archeologii podczas budowy gazociągu jamalskiego na wschodnim Podlasiu (w Haćkach) i północnym Mazowszu (w Szeligach) podważają poglądy epigonów pruskich pseudohistoryków głoszących za rasistowską teorią Kossinny późne pojawienie się Słowian na ziemiach polskich w VI i VII wieku naszej ery. Datowane na V w. n. e. ukazują ludność słowiańską mieszkającą razem z ludnością uważanej przez owych nacjonal-historyków za germańską kultury archeologicznej wielbarskiej (Goci? Gepidzi?) oraz wieloetnicznej kultury przeworskiej (według nich z udziałem jednego z plemion Wandalów: Silingów). Pierwsi – według tych propagandystów pruskich – przez przyszłe ziemie polskie wędrowali od I do poł. II w. n.e. prawym brzegiem Wisły, drudzy – wspólnie z innymi ludami od połowy II w. p.n.e. do pocz. V w. n. e. jakoby mieszkali na niektórych terenach pomiędzy Odrą i Wisłą. Pogląd ten pojawił się po wojnach napoleońskich w czasach nacjonalistycznego romantyzmu niemieckiego: w 1819 r. F. Kruse opublikował w Lipsku „Budorgis oder etwas über das alte Schlesien vor Einführung der christlichen Religion besonders zu den Zeiten der Römer nach gefundenen Alterthümern und der Probstei Gorkau”. Po jakimś czasie podparł je pruski nauczyciel i badacz przeszłości Ignacy Imsieg, który w 1830 r. ogłosił artykuł, w którym na podstawie podobieństwa fonetycznego postawił tezę – odrzuconą przez wielu językoznawców – o pochodzeniu nazwy Śląska od jednego z plemion germańskich Wandalów:  Silingów, zapisanych w połowie II w. n.e. przez Klaudiusza Ptolemeusza po grecku jako Σιλίγγαι, Silingai. W 1836 r. dołączył do nich G. Klemm. W czasach Hakaty (1901) do tych spekulacji powrócił L. Schmidt. Po przegranych przez Niemców walkach o Górny Śląsk podczas powstań śląskich nastroje nacjonalistów niemieckich podtrzymywał w 1922 r. M. Jahn. Wraz z opublikowaniem przez Hitlera „Mein kampf” (1924 r.), objęciem urzędu prezydenta Niemiec przez feldmarszałka Paula von Hindenburga i rozpoczęciem przez rząd niemiecki wojny celnej z Polską (1925 r) w 1925 r. K. Tackenberg, a w 1926 r. znów M. Jahn, R. Much, ponownie K. Tackenberg oraz G. Lustig. Na fali faszyzacji nauki niemieckiej w 1929 r. na łamach „Volk und Rasse” K. Tackenberg przypisał kulturę pomorską plemionom Bastarnów, Skirów i Swenów, a tuż przed śmiercią w 1931 r., twórca całej owej psudonauki, Gustaf Kossinna, poparł opinie propagandystów niemieckich o decydującej roli Wandali w kulturze Śląska. W latach 30-tych XX w., po dojściu Hitlera do władzy podtrzymał obie te koncepcje G. Lustig (1934 r.), a odnośnie Silingów E. Petersen (1935 r.) i – kolejny raz – M. Jahn (1937 r.). Podczas faszystowskiej okupacji niemieckiej śmiało głosili je C. Engel (1942 r.) i K. Gloger (1943 r.). Po II wojnie światowej wraz z odradzaniem się zachodnioniemieckiego rewizjonizmu do tej trwającej od półtora wieku „wojny o historię” wrócili m. in. E. Schwarz w 1958 r. i W. Kuhn w 1960 r. Po polskiej stronie do owego nacjonalistycznego „kulturoznawstwa” archeologicznego włączył się ze znakiem przeciwnym, uczeń Kossinny, J. Kostrzewski. Dominująca w polskiej archeologii okresu PRL szkoła jego następców konsekwentnie próbowała dowieść pochodzenia Słowian na ziemiach polskich od ludności kultury łużyckiej.

Brak dostatecznych informacji źródłowych pozwalających wiązać zmiany w kulturach archeologicznych z faktami znanymi z historiografii starożytnej powoduje, że nadal przemian tych nie udało się naukowo odtworzyć. Ciągle istnieją wśród naukowców znaczące różnice zdań. Jednak w ostatnich latach narasta w mediach (forum internetowe „silesiana”, artykuły na polskich stronach „wikipedii”) a ostatnio również w publikacjach niektórych polskich naukowców tendencja do jednostronnego wiązania kultur archeologicznych z dominacją plemion germańskich na ziemiach polskich od przełomu er do VI w. n.e., kiedy to dopiero mieli się na nich pojawić Słowianie. W ten sposób próba Kazimierza Godłowskiego, od 1975 r. członka Niemieckiego Instytutu Archeologicznego a od 1994 r. (na rok przed śmiercią) Bawarskiej Akademii Nauk, odejścia od etnicznej koncepcji kultur archeologicznych – zakończyła się przejęciem w drugiej połowie lat 90-tych XX w. przez część badaczy polskich… etnicznej koncepcji germańskiej. Dotyczy to zwłaszcza grupy, która w 2002 r. – po konferencji krakowskiej z 2001 r. „Archeologia o początkach Słowian” – opublikowała pod redakcją Andrzeja Kokowskiego zbiór artykułów: Magdaleny Mączyńskiej, A. Kokowskiego i Aleksandra Bursche „Zapomniana inskrypcja staropolska z germańskiego cmentarzyska Hagenow w Meklemburgii. Pierwsze ślady obecności Słowian na zachód od Odry”, Michała Parczewskiego „Praojczyzna Słowian w ujęciu źródłoznawczym”, A. Kokowskiego „Etnogeneza Słowian. Rzeczywistość badawcza — emocje — odbiór społeczny”, Wojciecha Nowakowskiego „Telegraf bez drutu – powracający problem pochodzenia Słowian” i Stefana Warchoła „Ślady pobytu drużyn gockich na obrzeżach i w centrum prakolebki Słowian w świetle języka (między I/II a IV/V w. n. e.)”. Odpowiedzią były publikacje m. in. profesorów Witolda Mańczaka w 2004, Tadeusza Makiewicza w 2005, a nawet publikacja nieżyjącego już, a piszącego przez wiele lat w USA Zbigniewa Gołąba  (2004). Publikacje te spotkały się z ostrą reakcją zwolenników etniczno-germańskiej koncepcji kultur archeologicznych w Polsce i spór o początki Słowian, zwłaszcza zachodnich, rozgorzał na nie znaną dotąd w środowisku polskich naukowców skalę.

W jego kontekście trzeba widzieć zorganizowaną pod patronatem prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandra Kwaśniewskiego oraz prezydenta Republiki Federalnej Niemiec Johannesa Raua wystawę „archeologiczną” o kulturze przeworskiej, przygotowaną przez Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie i kierowany przez A. Kokowskiego Instytut Archeologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, która odbyła się w Warszawie w dniach 8 marca-16 czerwca 2004 r. pod tytułem „Wandalowie, strażnicy bursztynowego szlaku”. W tym kontekście należy umieścić bogato ilustrowany album z katalogami tej wystawy ze wstępem A. Kokowskiego (Lublin 2004), który kontrowersyjne wnioski o Wandalach podpiera tezami austriackiego historyka średniowiecza Waltera Pohla. Po dojściu neofaszystowskiej Partii Wolnościowej Jörga Heidera do rządu w Austrii W. Pohl od 2002 r. reprezentuje Austrię w Komitecie na rzecz Humanistyki Europejskiej Fundacji Naukowej, a w 2004 r. uhonorowany został nagrodą Wittgensteina za zainteresowania procesami identyfikacji etnicznych między starożytnością a średniowieczem, co dowodnie wykazał m. in. publikacjami z lat 2002-2003 r. Dlatego w najlepszym razie album ten można włożyć między literaturę komercyjną, a nie historyczną. W gorszym – jest to po prostu publikacja na zapotrzebowanie polityczne: 1 maja 2004 r. za poparciem Niemiec Polska weszła do Unii Europejskiej.

Biorąc pod uwagę ową ofensywę neo-kossinnizmu, zacząłem się zastanawiać, czy tylko jedna strona ma prawo do stronniczego odczytywania źródeł archeologicznych? Dlaczego ma być propagowany tylko pogląd, że to germańscy przybysze tworzyli podstawową masę ludności przyszłych ziem polskich? Przecież już w 448 r. poselstwo rzymskie Maximusa do wodza Hunów, Attyli, wywieziono „do wysp oceanu północnego” (nad Bałtyk), gdzie Rzymianie podczas uczty zwanej przez miejscową ludność „strawa” pili „medos”, czyli miód zamiast wina i jedli „proso”, zamiast chleba, a przez rzeki przeprawiano się „łodziami z jednego pnia drzewnego zrobionymi”, znanymi później, jako dłubanki. Służba piła napój wytłaczany z jęczmienia zwany „kamos”, co w serbsko-chorwackim znaczy „kam”, czyli wytłoczony. Potwierdza to odkrycia archeologiczne z lat budowy rurociągu jamalskiego, a podważa opinie neo-kossinnistów o pojawieniu się Słowian zachodnich dopiero w VI/VII w.

Jeśli zatem Słowianie mieszkali na tym terenie już przed 448 r. – skąd się tu wzięli i kiedy?



Ludność kultury łużyckiej.

Do XIII w. p.n.e. czyli drugiej fali (pierwsza, minojska ok. XX-XIX w. p.n.e.) migracji indoeuropejczyków na Europę – nie ma mowy ani o Germanach, ani Słowianach itp. Wraz z tzw. „ludami morza” w XII w. p.n.e. i wojną trojańską na arenę dziejów wkraczają helleńscy Achajowie, których w epicki sposób utrwaliła poezja homerycka Dorów ok. IX w. p.n.e. Do VIII w. p.n.e. trwa we wschodniej i południowej części Europy względna stabilizacja etniczna. W tym okresie – od XII do VII w. p.n.e. – na przyszłych ziemiach polskich rozwijała się archeologiczna tzw. kultura łużycka. Ludność będąca jej wytwórcą składała się po prostu z plemion indoeuropejskich.

Ok. połowy VIII w. p.n.e. przewaliła się przez Europę od stepów nad Morzem Czarnym po Półwysep Iberyjski fala ludności koczowniczej, w archeologii określana jako tzw. horyzont kimeryjski. Na obszarach naddunajskich zamknęła on stabilny dotąd rozwój różnych kultur epoki brązu o indoeuropejskim rodowodzie. Jednak na ziemiach polskich horyzont kimeryjski jest słabo uchwytny archeologicznie, a to oznacza, że nie spowodował wyraźnych zmian w kulturach archeologicznych i wśród ludności. W wyniku najazdu „kimeryjskiego” w poł. VIII w. p.n.e. przerwana została jednak więź do tego momentu w miarę jednolitej ludności indoeuropejskiej: na południu rozkwita i kolonizuje wybrzeża Morza Czarnego oraz Śródziemnego cywilizacja Hellenów, kultura Etrusków, pojawiają nad Adriatykiem plemiona Wenetyjskie, a na północ od strefy naddunajskiej na podłożu przedkimeryjskich kultur pól popielnicowych rozwijać się zaczęła w dorzeczu Dunaju i Renu archeologiczna kultura halsztacka. Ta ostatnia w dorzeczu Łaby i Odry zaczęła wpływać na przedkimeryjską ludność kultury łużyckiej, która wchodzi w szczytowy okres rozwoju. Na Śląsku – na przykład – rozpowszechniają się importowane z południa żelazne ozdoby i części strojów oraz ceramika malowana. Z tego okresu (ok. 700-400 lat p.n.e.) pochodzą najpewniej kamienne kręgi na Ślęży. Analiza całościowa materiałów ceramicznych odkrytych podczas wykopalisk na Ślęży wykazała, że 66,5% to ceramika z czasów kultury łużyckiej, 19%, ze średniowiecza, 12% – z wczesnego średniowiecza, a tylko 0,009% – okresu lateńskiego. Z okresu rzekomych wpływów germańskich wandalów – śladów brak.

Jej rozwój przerwał w końcu VI w. p.n.e. kolejny najazd koczowników ze stepów nadczarnomorskich: indoirańskich Scytów. W jego wyniku zniszczone zostały najbardziej rozwinięte ośrodki kultury łużyckiej na Śląsku i Łużycach. Walki były – zdaje się – bardzo okrutne, wręcz ludobójcze. Wskazują na to odkrycia archeologiczne grodzisk w Kamieńcu (woj. toruńskie) i Kruszwicy (woj. bydgoskie),  w Štramberku (pn. Morawy, u wejścia do Bramy Morawskiej) i Vyąnym Kubinie (na Orawie) oraz w Wicinie (woj. zielonogórskie). W większości z wymienionych grodów – oraz w jaskini w Rzędkowicach na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej – obok szkieletów mężczyzn poległych w walce i ich koni znajdowano liczne szkielety kobiet i dzieci… Na podstawie wykopalisk można wnioskować, że najsilniejsze rejony osadnicze i kulturowe indoeuropejskiej ludności przedkimeryjskiej, która wytworzyła archeologiczną kulturę łużycką, zostały zrównane z ziemią. Pewne jest, że nie odrodziła się, dobrze rozpoznana archeologicznie, ludność zamieszkująca rejon z centralnym ośrodkiem w Wicinie. Przed najazdem Scytów na tym obszarze Ziemi Lubuskiej rozwijało się co kilkanaście większych i mniejszych wsi i przysiółków. Po ich spustoszeniu tereny te pozostały prawie bezludne. Podobnie było na znacznych obszarach Moraw, Słowacji oraz Dolnego i Górnego Śląska. Na mniejszą skalę – w centralnej części przyszłych ziem polskich na Kujawach i Ziemi Chełmińskiej. Liczby poległych, pomordowanych i uprowadzonych w niewolę „łużyczan” musiały być olbrzymie. Większości zniszczonych miejscowości nie było komu odbudować. A nawet jeśli je odbudowano, obejmowały mniejszy teren, a budowle były mniej staranne niż przed najazdem. Zerwane zostały kontakty – wymiana handlowa? – ze wschodnim kręgiem kultury halsztackiej. Śląski, przodujący przed najazdem ośrodek kultury łużyckiej zastąpiły ośrodki nad Notecią, które nawiązały kontakty z zachodnim kręgiem kultury halsztackiej i północno-italskim. W przyszłej wschodniej Wielkopolsce i na przyszłych Kujawach ludność zaczęła wznosić mniejsze grody o regularnej zabudowie (typu biskupińskiego). Na tym obszarze rozwijała się produkcja metalurgiczna, ożywiła wymiana handlowa, w ceramice rozpowszechniła technika inkrustacji, dekoracje odchodziły od wzorów geometrycznych, które zastępowały motywy ludzkie i zwierzęce, a nawet całe scenki narracyjne.



Ludność kultury pomorskiej

Na przeł. VI/V w. p.n.e. trwały procesy dezintegracji kultury łużyckiej. Wschodnia część przyszłych ziem polskich – do Wisły – dostała się w strefę wpływów kultury scytyjskiej. Na późniejszym Pomorzu  Gdańskim,  Kaszubach i Pomorzu Środkowym ok. 550 r. p.n.e. wyodrębniła się z grupy kaszubskiej kultury łużyckiej archeologiczna kultura pomorska (wejherowsko-krotoszyńska), pod wpływem pozanaukowych poglądów epigonów Kossinny uznawana za związaną z ludnością wczesnogermańską, frühgermanische. Od końca VI w. p.n.e. rozprzestrzeniała się ona na zachód, południe i wschód, na dawne tereny kultury łużyckiej. Ze względu na podobieństwo form pochówku – tzw. urny twarzowe – wbrew opiniom upowszechnianym przez środowiska pseudonaukowców niektórzy badacze uznają, że wykształciła się ona na gruncie kultury łużyckiej pod wpływem oddziaływań etruskiego lub wenetyjskiego emporium handlowego u ujścia Wisły. Jego pozostałością była znana od starożytności miejscowość Truso (od e’trus’ków?) lokalizowana m. in. nad podelbląskim płytkim jeziorem Drużno. Etruskowie bowiem w tym czasie byli głównymi importerami bursztynu znad Bałtyku i to oni odtworzyli „szlak bursztynowy” znany już w czasach trojańskich. Po zniszczeniach najazdu scytyjskiego atrakcyjność kulturowa wpływów etrusko-wenetyjskich spowodowała ich ekspansję na tereny kultury łużyckiej. Wiązało się to z upowszechnieniem przez kupców etruskich lub/i wenetyjskich najnowszych osiągnięć w produkcji wyrobów z brązu, a pod koniec okresu halsztackiego – na początku V w. p.n.e. – żelaza. Świadczy o tym biegłość twórców kultury pomorskiej (wejherowsko-krotoszyńskiej) w dziedzinie metalurgii brązu oraz przerwanie w tym czasie żywych jeszcze w grupie kaszubskiej kultury łużyckiej kontaktów handlowych ze Skandynawią. Na pozostałych terenach zasiedlonych przez ludy kultury łużyckiej postępował jednak wyraźny spadek zaludnienia. Zmiany klimatyczne, przejście od klimatu subborealnego do subatlantyckiego połączone z podniesieniem się wód gruntowych, zawilgoceniem cięższych, dotychczas uprawianych gleb i zabagnieniem czarnoziemów, mogły utrudniać odbudowę lub uniemożliwiać dalsze życie tej ludności w większych skupiskach osadniczych.

Najazd Scytów i zmiany spowodowane ochłodzeniem klimatu w VI w. p.n.e. połączone z etrusko/wenetyjską infiltracja kulturową doprowadziły do zrywania wzdłuż linii Wisły więzi między grupami przedkimeryjskiej ludności indoeuropejskiej (ludności kultury łużyckiej) zamieszkującymi przyszłe zimie polskie. Na zachodzie rozszerzały się wśród nich wpływy zachodniohalsztackiej kultury jastorfskiej (uważanej za wytwór plemion pragermańskich uciekających ze Skandynawii przed klęską głodową spowodowaną zmianami klimatycznymi), na wschodzie – oddziaływała kultura scytyjska. Trudno sobie jednak wyobrazić, by liczna – choć przetrzebiona – ludność kultury łużyckiej wyginęła, albo w całości wywędrowała, a jej miejsce zajęła całkiem inna. Dlatego uzasadnione jest założenie, że kultura pomorska rozprzestrzeniała się wśród przedkimeryjskiej ludności, która była wytwórcą wcześniejszej kultury łużyckiej. Podobna nieciągłość kultur archeologicznych dla tego samego okresu miała miejsce w Skandynawii, ale nikt nie wątpi, że mimo tej zmiany zamieszkiwały ją ludy, z których wykształcili się Germanowie.

W młodszych fazach – od schyłku IV w p.n.e. – kultura pomorska zaczęła się na swoich południowych i wschodnich krańcach upodabniać do schyłkowych grup połużyckich. Oprócz coraz bardziej uproszczonych wizerunków twarzy na popielnicach oraz półziemianek obok domów o konstrukcji słupowej zachowały się ślady produkcji łodzi-dłubanek, składy bursztynu oraz warsztaty hutniczo-dymarskie. Na wschodzie Polski środkowej, na Mazowszu i w północnej Małopolsce rozwinęła się odmiana kultury pomorskiej, określana jako kultura grobów kloszowych, w której typowym pochówkiem były popielnice przykryte dużym, odwróconym do góry dnem, chropowatym naczyniem zwanym kloszem. Ten typ pochówku występował już w kulturze łużyckiej oraz na cmentarzyskach w zachodniej części wpływów kultury pomorskiej. Zresztą tradycje lokalnych grup kultury łużyckiej na wschodzie jej wpływów widać w podobieństwie niektórych form ceramiki, a czasami w pochówkach na te samych cmentarzyskach. Podobnie jak kultura pomorska – kultura grobów kloszowych, jako jej odmiana przetrwała do III w. p.n.e., kiedy zastępować ją zaczęła kultura przeworska. Jednak na wschodnich peryferiach, głównie na Polesiu, kultura grobów kloszowych wniosła pewien wkład w narodziny kultury zarubinieckiej. O tej ostatniej dość stanowczo pisze się, że była pierwszą kulturą archeologiczną możliwą do utożsamienia z ludnością prasłowiańską.

Niektóre fakty archeologiczne wskazują, że rozwój kultury grobów kloszowych przebiegał równocześnie z pogłębiającym się kryzysem społeczno-gospodarczym i kulturowym dawnej ludności „po-łuzyckiej”. Był on jednym z najsilniejszych jakie dotknęły mieszkańców przyszłych ziem polskich w całych ich dziejach. Oprócz wpływów zewnętrznych oraz zmian klimatycznych wiązał się z przeżyciem się i rozkładem systemu wielkiego rodu patriarchalnej wspólnoty pierwotnej. W tej pierwotnej demokracji nie rozwinęła się wyodrębniona arystokracja rodowa, która wprowadziła stosunki demokracji wojennej. Dlatego wielkie rody patriarchalne okazały się archaiczne i nie umiały się dostosować do zmiany warunków etnicznych i klimatycznych. Wielkie wspólnoty pierwotne niszczyły poważnie środowisko naturalne przez rabunkowy wyrąb lasów, co w zmieniającym się klimacie doprowadziło do naruszenia równowagi ekologicznej. Spowodowało to konieczność zmniejszenia liczebności osad. To zaś – w rezultacie – przyspieszyło ekonomiczne i społeczne wyodrębnianie się pojedynczych rodów lub rodzin. Jednak ich samodzielność była oparta na kruchych podstawach, bo była oparta technologicznie na imporcie brązu, a nie opanowano w nich na masową skalę technologii wyrobu żelaza. W tym przypadku również dominowały importy lub wymiana z kontrolowanymi prze Celtów ośrodkami hutniczo-dymarkowymi. Kiedy pod wpływem migracji dopływ narzędzi brązowych i żelaznych uległ ograniczeniu – ludność „po-łużycka” kultury grobów kloszowych przeszła do gospodarki autarkicznej i przetrwały tylko te jej grupy, które zdołały się do tej zmiany przystosować. To zaś pod przewagą – gospodarczą, ale i zbrojną – sąsiadów celtyckich było bardzo trudne. Dlatego kultury pomorskie w krótkim czasie wyczerpały swoje zdolności rozwojowe, a na ich kryzysie wykształciła się najpierw kultura przeworska, a następnie – oksywska.

           

Wschodni sąsiedzi ludności „późno-łużyckiej”.

Czy wschodnią część ludności pozostałej po kulturze łużyckiej można wiązać z ludami Neuroi/Neurów i Budynoi/Budynów, znanymi „ojcu historiografii” greckiej Herodotowi (ok. 485 do 425 p.n.e.) na północ od Scytów nadczarnomorskich – trwają między historykami spory. Herodot przedstawił w IV księdze swoich „Dziejów” wydarzenia z lat wyprawy perskiej Dariusza I na Scytów ok. 513 r. p.n.e. Pisze on, że na północ od kraju Scytów Oraczy, czyli w dorzeczu Hypanisu/Bohu, a na zachód od Borystenesu/Dniepru, żył – wysunięty najbardziej na zachód – lud Neurów. „Neurowie mają scytyjskie zwyczaje. Na jedno pokolenie przed wyprawą Dariusza spotkało ich to nieszczęście, że musieli swój kraj opuścić z powodu węży. Mnóstwo ich wylęgło się w ich kraju, a jeszcze więcej wtargnęło z wyżej [na północ – RA] położonych pustynnych [bezludnych – R.A.] okolic, tak, że wreszcie, udręczeni tą plagą, opuścili ojczyznę i zamieszkali u Budynów”.

            Można się zastanowić, czy opis Herodota nie oddaje w zniekształconej formie zjawisk, które dotknęły ok. 540 r. p.n.e. wschodnią ludność połużycką w wyniku przechodzenia klimatu od subboreoalnego do subatlantyckiego? Część Neurów pozostała jednak w dawnych siedzibach lub powróciła po jakimś czasie na swoje ziemie, bo ok. 513 r. p.n.e. przybyli do nich posłowie Scytów. Wtedy bowiem, zagrożeni przez Persów Dariusza I Scytowie doprowadzili do opisanej przez Herodota narady z udziałem „królów” Taurów, Agatrysów, Neurów, Androfagów, Melanchlajnów, Gelonów, Budynów i Sauromatów. Pomocy Scytom postanowili udzielić Budynowie i Gelonowie oraz – spokrewnieni z nimi – indoirańscy Sauromaci. Neurowie wraz z pozostałymi ludami chcieli zachować neutralność, chyba, że Persowie ich zaatakują. Z relacji Herodota wynika, że działania wojenne dotarły jednak do kraju Neurów: „(…) ponieważ Dariusz w pościgu nie ustawał, Scytowie wedle poprzedniego postanowienia uciekali na terytorium tych, którzy odmówili im przymierza, i to naprzód do ziemi Melanchlajnów. Wtargnięcie Scytów i Persów wprawiło ich w popłoch; następnie Scytowie wskazali wrogowi drogę do kraju Androfagów; a gdy i tych wystraszyli, wnieśli taki sam zamęt do kraju Neurów, stąd zaś uciekli chyłkiem do Agatyrsów. Agatyrsowie, widząc sąsiadów swych uciekających w popłochu przed Scytami, zanim ci jeszcze do nich wpadli, wysłali herolda i zakazali im wkraczać w granice swego kraju, zapowiadając, że jeżeli spróbują wtargnąć, naprzód z nimi będą musieli walczyć. Po tej zapowiedzi ruszyli Agatyrsowie na obronę swych granic, zamierzając powstrzymać najeźdźców. A Melanchlajnowie, Androfagowie i Neurowie, po wtargnięciu do nich Persów wraz ze Scytami, nie stawiali oporu, lecz zapominając o swych groźbach uciekali w nieładzie, ciągle w kierunku północnym na pustynię. Scytowie więc nie przybyli już do Agatyrsów, którzy im tego zabronili, tylko z kraju Neurów zwabili Persów do własnego.”

Co wynika z tego opisu? Po pierwsze: wiadomo, że wyprawa Dariusza posuwała się wzdłuż zachodniego wybrzeża Morza Czarnego na północ. Za Istrem/Dunajem i Tyrasem/Dniestrem Scytowie odciągali Persów od centrum swoich terytoriów, a więc cofając się na północ lub północny-zachód. Szlaki na tych terenach wiodły wzdłuż rzek, dlatego posuwali się w górę Tyrasu/Dniestru i Hypanisu/Bohu. Jednocześnie pustoszyli ziemie kolejnych plemion, które odmówiły im pomocy. Po dotarciu do Neuroi – spustoszyli ich kraj i próbowali się przebić do krainy Agatyrsów. Według Herodota „Agatyrsowie są ludźmi żyjącymi najwykwintniej i noszą na sobie najwięcej złotych ozdób. Kobiety są u nich wspólne, aby wszyscy między sobą byli braćmi i krewnymi i nie żywili nawzajem ani zazdrości, ani wrogości. W innych swych zwyczajach zbliżają się do Traków”. Wiadomo, że Agatyrsowie zamieszkiwali Siedmiogród. Oznacza to, że ziemie Neuroi na południowym zachodzie sięgały do jego granic! „Ojciec historiografii” wystarczająco dokładnie określa też dwa punkty na pograniczu scytyjsko-neuryjskim. Jednym z nich miało być jezioro, z którego jakoby wypływał Tyras/Dniestr, zachodnia granica osiedlenia Sarmatów. Dziś to teren na pograniczu ukraińsko-polsko-słowackim. Wówczas – najpewniej pod wpływem zmian klimatycznych – teren zabagniony. Jest to spójne z ustaleniami archeologicznymi, bo mniej więcej u źródeł Dniestru, pojawia się granica między grupą tarnobrzeską archeologicznej kultury łużyckiej a strefą oddziaływań kultury scytyjskiej. Drugi z punktów orientacyjnych Herodota znajdował się na północ od źródeł Hypanisu/Bohu, bo same źródła tej rzeki miały się znajdować jeszcze po stronie scytyjskiej. Być może chodzi o rejon bagien Prypeci. Z tak określonymi ich siedzibami można łączyć archeologiczną kulturę miłogradzką, rozwijającą się od rzeki Horyń po Sejm. Podczas prac archeologicznych na terenie grodziska miłogradzkiego odkryto domy typu półziemiankowego i wznoszone na słupach naziemne. Znaleziono w nich kości zwierząt domowych, odciski ziaren zboża, rozcieracze, sierpy, paleniska z kamieni, oraz bransolety z brązu i srebra wskazujące na kontakty z Zachodem i Południem. Twórcy tej kultury, Neurowie, byli Prasłowianami lub Prabałtami, czyli przedstawicielami znanej z językoznawstwa tzw. wspólnoty bałtosłowiańskiej. Taka ich lokalizacja świadczyłaby o znacznej liczebności tego ludu, sąsiadującego na zachodzie z podległą wpływom scytyjskim grupą tarnobrzeską kultury łużyckiej.

W górę, czyli na północ i północny-wschód od Neuroi miały się ciągnąć niezamieszkałe stepy, które jednak w wyniku zmian klimatycznych w późniejszych wiekach porosły puszczami. Na wschód od Neuroi mieli siedziby Androfagoi/Androfagowie (Ludożercy), Melanchlajnoi/Malanchlajnowie (Czarno Ubrani) i Budynoi/Budynowie, do których – jak pisał Herodot – około 540 r. p.n.e. przeprowadziła się część Neuroi. Co to oznacza? Neuroi byli najpewniej spokrewnieni z nimi, a nie z Androfagoi i Melanchlajnoi. Siedziby Budynów Herodot lokalizuje następująco: „Przekraczając rzekę Tanais, wchodzi się już nie do kraju scytyjskiego, lecz pierwsza część terytorium należy do Sauromatów [Sarmatów – RA], którzy począwszy od najdalszej zatoki Jeziora Meockiego ku północy zamieszkują przestrzeń piętnastu marszów dziennych, ogołoconą zupełnie i z dzikich, i z owocowych drzew. Nad tymi zajmują drugą część Budynowie, ziemię w całości gęsto zalesioną wszelakimi drzewami”. Tanais to dzisiejszy Don, Jezioro Meockie – Morze Azowskie. Obszar na północ od nich – Powołże. Według Herodota Budynowie „tworzą wielki i liczny lud, mają wszyscy bardzo niebieskie oczy i ognistego koloru włosy. W ich kraju istnieje miasto zbudowane z drzewa. Nazwa miasta brzmi G e l o n o s, a jego mur z każdego boku długi jest na trzydzieści stadiów; jest przy tym wysoki i cały z drzewa. Drewniane są też ich mieszkania i świątynie. Są tam faktycznie świątynie helleńskich bogów, po helleńsku zaopatrzone w drewniane posągi, ołtarze i kaplice; obchodzą też na cześć Dionizosa co trzeci rok uroczystość i święcą bakchanalie”.

Miasto Gelenos, utożsamia się z grodem Bielskoje, w którego wykopaliskach odkryto ślady kultu Dionizosa. Nad środkowym Donem kultura Budynów połączyła się z kulturą Scytów, czego ślady odnajduje się m. in. na cmentarzyskach kurhanowych w Czastach czy Mastiugińskich kurhanach pod Russkają Trostianką. Ich grodziska i osady na prawym brzegu Donu były miejscami stałego zamieszkania lub miały charakter refugialny, ucieczkowy: służyły ludności przyległych osad, jako schronienie w razie niebezpieczeństwa. Badania archeologiczne na ich terenie wykazały, że domy miały konstrukcje szkieletowe, a budowane były z wyplatanych z trzciny ścian pokrywanych glinianą polepą. Znajdowały się w nich otwarte paleniska gliniane. Od Scytów-królewskich, Scytów-koczowników różnili się formą pochówku: najczęściej znajdował się on pod nasypem, w jamie otoczonej pierścieniem ziemnym i z drewnianym pomostem wspartym na słupach. Zdarzały się też jamy zwykłe, jamy z korytarzem, mające wylot na poziomie gruntu i jamy z komorami grobowymi, w których składano zmarłego. Najbogatsze pochówki arystokracji plemiennej datowane są na V i IV wieku p.n.e. W terminologii Herodota Budynoi należeli do Scytów-oraczy, Scytów-rolników. Plemiona tak przez niego określane to ludy rolnicze podporządkowane Scytom Królewskim politycznie i gospodarczo, które były potomkami ludności indoeuropejskiej różnych lokalnych kultur archeologicznych znanych ze schyłku epoki brązu i początków epoki żelaza. Powiązania Budynów z Neurami mogą wskazywać, że Budynoi należeli do wschodniej grupy ludów tworzących wspólnotę bałto-słowiańską, czyli wschodnich Prasłowian. Neurowie zaś – to zachodni i przyszli południowi Prasłowianie.

Sytuacja na wschodzie przyszłych ziem polskich w czasach, które opisał Herodot w „Dziejach”, odpowiada fazie dezintegracji kultury łużyckiej, kiedy od północy na znacznej części tych ziem rozprzestrzeniała się kultura pomorska (wejherowsko-krotoszyńska). Jak wynika z wykopalisk wśród archeologicznej kultury pomorskiej ludność podtrzymująca kulturę łużycką utrzymywała się już tylko wyspowo w niektórych rejonach Małopolski i Śląska, w zachodniej Wielkopolsce, na Ziemi Chełmińskiej, a głównie w Polsce południowo-wschodniej. Tam trwały, pozostając pod silnym wpływem kultury scytyjskiej, grupy późnołużyckie: tarnobrzeska, wysocka (pod Lwowem i na Podolu) i wołyńska. Najprawdopodobniej przedstawiciele tych kultur właśnie byli zachodnimi sąsiadami Neuroi, których dotyczy tekst Herodota. Ucieczka przed Scytami i ścigającymi ich Persami mogła ich zaprowadzić na teren ludności obu tych grup kultury łużyckiej. Świadectwem tego wydarzenia może być stwierdzony archeologicznie fakt, że na terenie wschodniej części Górnego Śląska i w zachodniej Małopolsce grupa górnośląsko-małopolska kultury łużyckiej cofała się w poł. VI w. p.n.e. pod naporem ze wschodu. A na wschodzie grupa ta sąsiadowała z grupą tarnobrzeską kultury łużyckiej, zamieszkującą w dorzeczu Wisły, oraz dorzeczach Sanu i Wisłoki. Od południowego wschodu grupa tarnobrzeska dostała się w strefę wpływów scytyjskich i graniczyła z kulturą miłogardzką (od VI do III w. p.n.e.), którą można utożsamiać z Prasłowianami. Napór Scytów, a później ich walki z Persami spowodował wyraźne poruszenie w łańcuchu tych grup ludności.

Na wschodzie tego łańcucha grup ludności o różnych kulturach przez dłuższy czas trwało oddziaływanie ludów podporządkowanych indoirańskim koczownikom. Wpływ ludów indoirańskich na plemiona Prasłowian odbywał się dzięki indoeuropejskiemu pochodzeniu, wzbogaconemu przez doświadczenia życia na wspólnym terytorium. Wprawdzie przodkowie Słowian nie przejęli większości nazw bóstw indo-irańskich, jednak uchwytny jest związek językowy w niektórych wątkach rytualnych i mitologicznych. Podobnie jak indo-irańscy Scytowie i Sarmaci przyszli Słowianie dokonali „swoistej rewolucji religijnej” (Jakobsen), zamieniając *diēus, czyli protoindoeuropejski termin na pojęcie „nieba” i „boga jasnego nieba”, słowem oznaczającym najpierw „chmurę”, czyli po irańsku „nebah” (słowiańskie „nebo”, polskie „niebo”). Pochodzący od *diēus przymiotnik *deivos w innych językach indoeuropejskich oznaczał to co niebiańskie, boskie, natomiast u indo-irańczyków i Słowian – istoty dziwne, zdumiewające, demoniczne (irańskie „daeva”, słowiańskie „divь”, „divožena”, czy polskie – dziwożona). Tak ludy irańskie jak i słowiańskie terminów „baga” i „bog” używają na oznaczenie „bogactwa”, „dóbr” i ich nieziemskiego rozdawcy: „boga” (w inskrypcji króla perskiego Dariusza „bagahja radi”, czyli tak jak w rosyjskim „boga radi” – dla boga). Podobnie – irański „rāy” (promieniowanie niebiańskie, szczęście, bogactwo) i słowiański „rajь”,  irańskie „ver”, słowiańskie „vĕra” i polskie „wiara”, jako „wybór religijny między dobrem a złem, a potem wierzenie w ogóle” (A. Gieysztor). Dalej – idea świętości, to co nadane przez nieziemską dobra istotę: irańskie „ςpenta”, słowiańskie „svętь”, polskie – święty, czy nawet litewskie „ąventas”. W zakresie czynności religijnych: irańskie „zaothra” – libacja sakralna, słowiańskie – žьrtva, staropolski „żyrzec”, ofiarnik; wzywać (boga) – irańskie „zavaiti” i słowiańskie – „zьvati”; używać znaków, pisać – staroperskie „paisati”, słowińskie „pьsati”; pokutować, kajać się – irańskie „ćikyat”, słowiańskie „kajati”; okazywać bojaźń, bać się (boga) – indyjskie „bhŕyate”, słowiańskie „bojati se”; czy chronić – irańskie „niharnte”, słowińskie „chraniti”. Inne określenia wywodzące się z obrządków religijnych to: ognisko, góralska watra – irańskie „ātar”, słowińskie „vatra”; kopiec nagrobny, mogiła – irańskie „mag”, słowiańskie „mogyla”; góra, kiedyś miejsce święte – irańskie „girin”, słowiańskie „gora”. Słowa związane ze zdrowiem, np. goić – irańskie „gayā” (zdrowie), słowiańskie „goiti”, zdrów – irańskie „drva”, słowiańskie „sьdarvь”, czy chory – irańskie xvare (czyt. „chware”, uszkodzenie ciała), a słowiańskie „chvorь”. Z zakresu moralności: wstyd – irańskie „fsarama”, słowiańskie „sьromь”, mądry – irańskie „mọdran” (ten, który zna formuły religijne), słowiańskie „mọdrь”.

Pojęcia te – podobnie jak kilka innych, związane są z tym, co bliskie kultom religijnym lub funkcjom kapłańskim. Pozwala to przyjąć, że w tym zakresie przodkowie Słowian najbardziej ulegali wpływom indo-irańskich Scytów, a następnie Sarmatów od ok. VI w. p.n.e. do IV w. p.n.e.





Zachodnia część ludności „późno-łużyckiej” i jej sąsiedzi.

Na zachód od cofającej się po najeździe Scytów grupy górnośląsko-małopolskiej od poł. VI w. p.n.e. w dorzeczu Odry trwała na późniejszych Łużycach, części Saksonii, Dolnego Śląska i Brandenburgii archeologiczna grupa białowicka kultury łużyckiej. Na północ od niej po obu stronach Odry przy ujściu Warty cofała się pod naporem pragermańskiej kultury jastorfskiej grupa górzycka. Pas zachodnio- i południowo-wschodni kultury łużyckiej kurczył się w ciągu V w. pod naporem pragermańskiej kultury jastorfskiej – od zachodu i rodzimej pomorskiej – od północy. Od południa ograniczały ją Karpaty, a za nimi – napór od V w. staroceltyckich ludów wschodniej kultury halsztackiej. Na tak ograniczonym obszarze, poddawana wielokierunkowym naciskom, ludność podtrzymująca przedkimeryjskie tradycje indoeuropejskiej kultury łużyckiej różnicowała się etnicznie. Zwłaszcza na zachodnich jej krańcach widać wpływy ludności celtyckiej i pragermańskiej, ale także – być może – etrusko-wenetyjskiej (u ujścia Soławy do Łaby – podobne do Pomorza Wschodniego pochówki w urnach domkowych i twarzowych).

W IV i III w. p.n.e. silne, sięgające aż na Kujawy oddziaływanie wpływów kultury celtyckiej z południa (tzw. latynizacja) – poprzez kontrolowanie „szlaku bursztynowego” – wpłynęło na ukształtowanie się na przyszłych ziemiach polskich dwóch nowych kultur archeologicznych: przeworskiej i oksywskiej. Celtycka latenizacja wywarła w tym czasie wpływ również na ludność kultury jastorfskiej w dorzeczu Łaby, ludy zamieszkujące półwysep Jutlandzki i południową Skandynawię, a na wschodzie – na kulturę Poionesti-Łukaszewka na Mołdawii i w Besarabii oraz na kulturę zarubiniecką w środkowym i górnym dorzeczu Dniepru.

W III w. nasilił się jednak jeszcze jeden kierunek wpływów w kulturach archeologicznych na ludność przyszłych ziem polskich, łączony za pośrednictwem greckich i rzymskich źródeł z wędrówkami ludności wczesnogermańskiej. Pod koniec III w. p.n.e. na wybrzeżach Morza Czarnego, nad dolnym Dunajem pojawili się celto-germańscy Bastarnowie, a nieco później – Skirrowie. Śladem archeologicznym wędrówki pierwszych przez tern późniejszych Czech jest nawiązująca do tradycji celtyckich, ale też kultury jastorfskiej znad środkowego dorzecza Łaby – tzw. grupa kobylańska. Na terenie późniejszej Besarabii i Mołdawii – kultura Poienesti-Łukaszewka, w której występują związki z kulturą jastorfską, Półwyspem Jutlandzkim, a – w mniejszym stopniu – z kulturą przeworską.

Kultura przeworska wytworzyła się z kultury pomorskiej i jej odgałęzienia wschodniego: kultury grobów kloszowych w wyniku procesów „latenizacji” w końcu III i na początku II w. p.n.e. Wskazuje na to głównie częściowe pokrywanie się zasięgu jej osadnictwa oraz ciągłość użytkowania niektórych cmentarzysk. Jednym z jej najsilniej rozwiniętych rejonów były Kujawy, silny ośrodek celtyckiej „latynizacji” w czasach kultury pomorskiej. Ciekawym rejonem jej występowania był Głogów, gdzie na małej przestrzeni sąsiadowała z grupą gubińską kultury jastorfskiej. Jej cmentarzysko w późniejszych Żukowicach dzieli od jastorfskiego w późniejszych Domaniowicach zaledwie 2 km, ale oba różnią się znacznie obrządkiem pogrzebowym, a częściowo – kulturą materialną. Na tej podstawie wnioskuje się, że należały do koegzystujących tam grup ludności nie tylko o różnych tradycjach kulturowych, ale też o różnym pochodzeniu. Jeszcze ciekawszy jest fakt, że w tym rejonie obie te grupy kulturowe użytkowały niektóre cmentarzyska poprzednio używane przez ludność kultury pomorskiej. Grupa gubińska wczesnogermańskiej kultury jastorfskiej zanikła przed połową I w. p.n.e., a teren przez nią zajmowany na około dwa wieki pozostał prawie całkowicie nie zaludniony. Na krótszy okres ten sam los dotyczył terenów Dolnego Śląska, gdzie wcześniej występowała kultura przeworska.

Offline

 

#2 2014-10-15 13:56:23

 Racibora

Młodszy Strażnik

Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2014-10-11
Posty: 30

Re: Początki Słowian i ich pierwsze państwa - spojżenie oczyma Słowian

To ja dodam od siebie kolejną część tego artykułu


Początki Słowian i ich pierwsze państwa (cz. 2)

13 czerwca 2009   
 

Początki Słowian i ich pierwsze państwa (cz. 2)



Skąd się wzięli i kim byli Wenetowie/Wenedowie?

Po 525 r. n.e. konsul na dworze króla Ostrogotów Teodoryka Wielkiego, Rzymianin Flavius Magnus Aurelius Cassiodorus (ok. 485-580) znany jako Kasjodor, na podstawie sag germańskich i wcześniejszych źródeł historycznych napisał „Historia Gothica libri XII”. Oryginał w mrokach średniowiecza zaginął, jednak ok. 551 r. Ostrogot Jordanes (ok. 485-po 554) wypożyczył jej rękopis z biblioteki założonej przez Kasjodora wraz z klasztorem w jego rodowym Scyllacium (dziś Squitlace w Kalabrii) i dokonał jego dość ścisłego streszczenia. Przetrwało ono i przeszło do historiografii jako „De Getarum sive Gothorum origine et rebus gestis”, czyli „O pochodzeniu i czynach Getów, czyli Gotów”, w którym rozbudował mityczne początki Gotów i – fałszywie – zidentyfikował ich z dackimi Getami oraz Scytami, aby ich nobilitować, nadając im miejsce w ustalonym przez historiografów rzymskich i greckich schemacie historii powszechnej. Pomijając ten pierwszy etap germańskiej „walki o historię” warto odnotować, że – niewątpliwie za Kasjodorem, czyli na podstawie danych sprzed 526 r. – Jordanes zapisał: „Wewnątrz nich [miedzy rzekami Cisą, Dunajem oraz niezidentyfikowanym Flutausis – R.A.] jest Dacja, na kształt diademu uwieńczona stromymi Alpami [czyli Karpatami] a wzdłuż ich lewego stoku, który skłania się ku północy, rozsiadł się poczynając od źródeł rzeki Wiskla [czyli Wisły] na niezmierzonych obszarach liczny naród Wenedów” („immensa spatia Venetharum natio populos insedit”). „A choć imiona ich zmienne są teraz stosownie do rozmaitych szczepów”, to „na trzy mianowicie nazwy się dzielą, to jest Wenetów, Antów, Sklawinów” („tria nunc nomina ediderunt, id est Venethi, Antes, Sclaueni”). Co ciekawe – po 626 r. i powstaniu Słowian przeciw Awarom kupiec z Galii Samon został „królem Winidów”, czyli Słowian zachodnich.

Trzeba zatem prześledzić skąd się wzięli owi – wiązani z zachodnimi i nadwiślańskimi Słowianami – Wenedowie. Oto już w IV w. p.n.e. Efor z małoazjatyckiego miasta Kyme (ok. 405-340) zapisał, że pomiędzy Bałtykiem, Wisłą a Karpatami żyli Enetoi/Wenetowie. Legenda grecka z tego okresu wiązała ten obszar z rzeką Eridanos, z której wydobywano bursztyn. W poł. IV w. p.n.e. grecki żeglarz Pyteasz z Marsylii wracając z wyprawy do Ultima Thule, podczas której poszukiwał cyny i Wyspy Bursztynowej/Balcii/Abalus – według Pliniusz Starszego – „w pobliżu Guiones, plemienia germańskiego” wpłynął na obszar „estuarium oceani Metuonis długości 6000 stadiów” – czyli około 1150 km. Owo estuarium może oznaczać zatokę oceanu, jaką jest Bałtyk. „Stąd o jeden dzień żeglugi oddalona leży wyspa Abalus – tam w okresie wiosny jest on [bursztyn - RA] wyrzucany na brzeg, a jest wymiotem stałego morza. Mieszkańcy używają go zamiast drew do ognia i sprzedają swoim sąsiadom Teutonom”. Tenże Pliniusz Starszy (23-79 n.e.) w „Naturalis Historia”, a nieco wcześniej Pomponiusz Mela w „Chorografii”, opierając się na zaginionym dziele historycznym Corneliusa Neposa (100 do ok. 25 p.n.e.) podali, że rzeką graniczną między Germanią a Sarmatią była Vistula/Wisła, a za nią, w Sarmatii – według niektórych – zamieszkują Sarmaci, Wenetowie, Skirrowie, Hirrowie i inne ludy. Około roku 98 n.e. w „De origine et situ Germaniae” Tacyt pisał: „Wenetowie przejęli wiele z obyczajów Sarmatów. Przebiegają bowiem w celach łupieskich wszystkie lasy i góry znajdujące się między Peucynami a Fennami. Jednak powinni być raczej zaliczani do Germanów, ponieważ budują domy, noszą tarcze i lubią szybkie, piesze marsze. Odróżnia ich to od Sarmatów żyjących na wozie i na koniu”. Klaudiusz Ptolemeusz, który ok. 150 r. n.e. w dziele „Nauka Geograficzna” zaznaczył na mapie m. in. lokalizację miejscowości Calisia (Kalisz), uważał, że na prawym brzegu Bałtyku u ujścia Wisły zamieszkują Wenedowie. Byli tam tak długo, że wiązał z nimi Zatokę Wenedzką i Góry Wenedzkie (Zatokę Gdańską i wzgórza na Mazurach lub Pomorzu). Z tych zapisów starożytnych historyków wynika, że od pocz. IV w. p.n.e. na południe od Bałtyku, nad Wisłą, po Karpaty pojawiło się w świadomości historiografów antycznych znaczące plemię Wenetów/Wenedów.

Jednak czym była owa Sarmatia, na obszarze której Wenetowie się pojawili? Nazwą tą Rzymianie ze względów geograficzno-taktycznych określali tereny, które od końca IV w. p.n.e. dostały się w strefę wpływów spokrewnionych ze Scytami plemion Sarmatów – m. in. Alanów i Jazygów. Zajęli oni dotychczasowy obszar wpływów scytyjskich i na jego północno-zachodnich krańcach zetknęli się Wenetami, którzy – jak wynika z przekazów starożytnych – przejęli częściowo ich zwyczaje, choć w odróżnieniu od nich prowadzili osiadły tryb życia, a na tereny sąsiednich ludów, rozpościerające się od początków II w. p.n.e. między celto-germańskimi Peucynami/Bastarnami a Finami/Fennami dokonywali pieszo wypraw łupieżczych.

Skąd się jednak wzięli owi Wenetowie? Od IV w. p.n.e. nie ma zbyt wielu możliwości: trzeba ich wiązać z dominującą wówczas na większości ziem wzdłuż Wisły, między Bałtykiem a Karpatami archeologiczną kulturą pomorską, czyli ludnością połużycką, która pod wpływem penetracji, a być może kolonizacji (u ujścia Wisły) ludności pochodzenia etruskiego lub ulegających wpływom etruskim Wenetów nadadriatyckich – przejęła wraz z elementami kultury materialnej również ich nazwę. Jednak w IV w. p.n.e. po złamaniu znaczenia politycznego Etrusków przez Rzymian oraz po zajęciu obszarów naddunajskich przez sarmackich Jazygów i Alanów, a Czech i Moraw przez Celtów – kontakty te zanikły. Owa zmiana spowodowała, że ok. 250 r. p.n.e. kulturę pomorską zaczęła zastępować archeologiczna kultura przeworska. Jej powstanie wiąże się z ekspansją od południa na przyszłe ziemie polskie (kultura pomorska) jednoznacznie wiązanej z Celtami kultury lateńskiej.

Celtowie już w końcu IV w. p.n.e. zasiedlili Czechy i Morawy. Ich osadnictwo stwierdzono na Wyżynie Głubczyckiej, w rejonie góry Ślęży, w Małopolsce, a nawet na Mazowszu i Kujawach. Zdołali uformować co najmniej trzy znaczące ośrodki metalurgii (śląski, małopolski i mazowiecki), kontrolowali też szlak bursztynowy, na co wskazują magazyny surowca bursztynowego i warsztaty bursztyniarskie odkrywane w osadach związanych z Celtami na Śląsku, Kujawach i Mazowszu. Według hipotezy profesora Henryka Łowmiańskiego na północ od Karpat powstał wręcz związek plemienny rodzimych plemion pod organizacyjną kontrolą Celtów, który do rzymskiej historii przeszedł jako lud Lugiów. Na północ od nich mieszkali „pomorscy”, a później „przeworscy” Wenetowie, którzy na wschód od swoich siedzib łupili ludy osiadłe w lasach i górach.

Sama ich nazwa nie ma etymologii słowiańskiej ani germańskiej, za to doskonale tłumaczy się na gruncie języka wenetyjskiego. Podobnie jak nazwy innych ludów indoeuropejskich oznaczały najczęściej po prostu „swoi” (np. Szwedzi), „ludzie, lud” (np. Teutoni) lub „współplemieńcy” (np. wal. Cymru, Cymraeg,  kombrogī), tak i  nazwa Wenetów należy do tej grupy. Jej rdzeń *wen-, zbliżony do celtyckiego veni- „ród, rasa, rodzina, pokrewieństwo”, oraz przyrostek -eto-, taki sam jak w imieniu Vercingetorix tworzy Ven-eti, czyli znaczy „współrodowcy”. Bałtowie musieli się zetknąć bezpośrednio z nazwą Wenetów w wersji oryginalnej, zawierającej -t-, a nie -d-. Zanik -e- w drugiej sylabie (*wenet- ~ *went-) nie był tu zwykły i mógł mieć swoje źródło bezpośrednio w języku wenetyjskim, jak w łotewskiej nazwie miasta Ventspils (miasto Wentów). Późniejsza postać z -d- :Wenedowie jest pochodzenia germańskiego i musiała powstać po 500 r. p.n.e. W wyniku bowiem pierwszej przesuwki germańskiej (nieprecyzyjnie datowanej między 2000 a 500 p.n.e.) z pierwotnego *-t- nastąpiło przejście  do *-ţ-, *wenet- rozwinęło się we wczesnogermańskie *weneţ-. Później doszło do udźwięcznienia *-ţ- do *-đ-, czyli *wéneţ-  do *wéneđ-. Ostatecznie brzmienie przeszło z *wéneđ- do *wéned-. Na tej podstawie można datować pojawienie się nazwy ludu związanego najpierw z kulturą pomorską na okres między 500 r. p.n.e., a ok. 350 p.n.e., kiedy pojawia się u Efora z Kyme. W tym czasie zetknąć się z nią mogły plemiona bałtyjskie.

Dopiero w drugiej poł. II w p.n.e., gdy ruszyli z Jutlandii na południe – Cymbrowie i sprzymierzeni z nimi Teutonowie, a na północnym Dolnym Śląsku – Burgundowie zetknęli się z przeworskimi, sceltyzowanymi Wenetami, których wymawiali przez „d”. Co ciekawe, a warte powiązania ze wspomnianymi odkryciami archeologicznymi pod Głogowem – w starogermańskim „wini” oznaczało: przyjaciel, od którego poszło „wünsch” i „wonne”. Za pośrednictwem tych plemion germańskich dowiedzieli się o nich w I w. p.n.e. Rzymianie. Nieco później, na przełomie er zetknęli się z Wenedami germańscy uchodźcy ze skandynawskich krain Östergötland i Västergötland, czyli Goci, którzy wylądowali u ujścia Wisły i przez ponad wiek przedzierali się wśród przeworskich Wenedów na południe, aby na przeł. II/III w. n.e. dotrzeć nad Morze Czarne i wspólnie z tamtejszymi Sarmatami oraz podporządkowanymi im plemionami wschodniosłowiańskimi utworzyć znaczący politycznie i militarnie organizm państwowy, tzw. państwo Ostrogotów. Na początku naszej ery zetknęli się z nimi również Gepidzi, którzy za Gotami osiedli na Żuławach, by stamtąd ok. połowy III w. dotrzeć do ujścia Dunaju. Wraz z tymi plemionami germańskimi do świadomości ludów śródziemnomorskich dotarła ponownie wiedza o licznym ludzie – już po germańsku wymawianych – Wenedów.

Weneckich podobieństw w językach słowiańskich jest sporo. Wiele z nich odpowiada słowom łacińskim: bób, bóść, broda, dług, drozd, gniazdo, gospod (‚pan domu’), gość, ilm (‚wiąz’), iwa, jabłko, kuć, lecha (‚bruzda’), mech, mnogi, olcha, osa, owies, pleść (więc i „płot”), prosię, siać, sieć, siemię, siewierz (‚północ’), szczyt (‚tarcza’), szerszeń, trud, wiara, ziarno. Podobnie jest z zapożyczeniami italskimi: biodro, dziecię, garn(ek), gąsior, gołąb, jagnię, lato, łuna (w znaczeniu ‚blask’ i ‚księżyc’), młot, palec, paść/pasać i pasterz, prawy, ryj, siekiera, węgieł, widły. Kontakt wenecko-słowiański jest zatem językoznawczo dość dobrze udokumentowany. Z. Gołąb uważa go za dowód bytności Słowian między Karpatami a Bałtykiem od kilku przynajmniej wieków przed naszą erą. Z tym, że ostatecznie Wenetów od zachodu wchłonęli Germanie, a od wschodu – Słowianie. Słowa z ich języka przetrwały w językach obu sukcesorów.

Czy i jak Wenetowie mogli stać się Słowianami?

W III w. p.n.e. na południowej i zachodniej Białorusi oraz północnej i północno-zachodniej Ukrianie uformowała się kultura zarubiniecka (od odkryć we wsi Zarubińce pod Kijowem), przy narodzinach której archeolodzy białoruscy i ukraińscy dostrzegają wpływy zewnętrzne z dorzecza Wisły. Cechował ją obrządek ciałopalny: urny, czasem jamy. Do początku nowej ery, w warunkach stabilności i braku zagrożeń na jej obszarze dominowały duże cmentarzyska ciałopalne na trudno dostępnych uroczyskach (n.p. Wielemicze pod Brześciem nad Bugiem), liczne były importy znad Morza Czarnego. Od początku naszej ery, gdy pod wpływem germańskich migracji stabilność jej rozwoju została naruszona – cmentarzyska były mniejsze, a ciałopalenie odbywało się bez palenia przedmiotów składanych do grobu. Zmalała liczba importów znad Morza Czarnego. Przez cały okres importowano przedmioty z północy, od Bałtów, co było związane ze szlakiem handlowym Morze Czarne-Bałtyk przez Dniepr i Dźwinę.

Od początku n.e. do końca II w. na Wołyniu i południowym Polesiu wyodrębniła się z niej grupa – lub według niektórych archeologów: kultura – zubrycka, będąca mieszanką tradycji zarubinieckich, elementów kultury przeworskiej – zwłaszcza w zakresie uzbrojenia i ozdób, oraz – od 2 poł. II w. – wpływów kultury wielbarskiej w zakresie ceramiki i ozdób. To właśnie ludność, która ją wytworzyła mogła być tym ogniwem pośrednim, który związał nazwę pierwszych, „przeworskich” Wenetów z późniejszymi – słowiańskimi Wenedami. Nie mogło być inaczej, bo mieli z nimi kłopot celto-germańsko-daccy Peucynowi/Bastarnowie, na których według Tacyta Wenedowie się wyprawiali – najwidoczniej w I w. Wyprawiali się zresztą i dalej na wschód, a tam Klaudiusz Ptolemeusz ok. 150 r. n.e. nad rzeką Rha/Wołga umiejscowił plemię Souobenoi, którego nazwa jest prawdopodobnie pierwszym, greckobrzmiącym zapisem słowa „Sołowieni”. Zaś między Bałtami a irańskimi Sarmatami umieścił plemię Stauanoi, Stałan, którzy pod naporem idących znad Wisły Gotów wywędrowali w II w. na północ i osiedli wokół jeziora Ilmień. Przed 150 r. widać więc napór na wschód od Wisły dwóch ludów: Wenedów i Gotów. Ich wyprawy były wspólne do przeł. II/III w., kiedy Goci ruszyli nad Morze Czarne. Ta ludność, która pozostała na wschód od Wisły – została przez Kasjodora i Jordanesa utrwalona w historii Gotów, jako Wenedowie, od których wzięła się u Germanów nazwa wszystkich Słowian. Dlaczego od nich? Bo z nimi, Goci porozumiewali się pierwsi wędrując na południe wśród ludności „przeworskiej”, a następnie z podobnie mówiącą ludnością słowiańską zetknęli się nad Morzem Czarnym. W ten sposób skojarzyli Wenedów ze Słowianami.

Jak to się ma do archeologii? Pod koniec starej ery w dorzeczu górnego i środkowego Dniepru pojawiła się tzw. kultura zarubiniecka i czernichowska (od wsi Czernichów). Pierwsza rozwijała się na wschód, druga na południe i uległa przekształceniu pod wpływem kultury Gotów nadczarnomorskich. Jeśli tak, to na przełomie er istniały już samodzielnie dwie grupy plemion słowiańskich: „przeworscy” Wenedowie w dorzeczu Wisły i Słowienie między Wołgą a Dnieprem, rozdzielone przez napór plemion sarmackich ze wschodu i germańskich z północnego zachodu. Pod panowaniem Gotów nad Morzem Czarnym znalazła się trzecia grupa. Wiadomo, że po wyjściu znad Wisły ok. 200 r. n.e., w połowie III w. Goci zdobyli grecką kolonię u ujścia Bohu do Morza Czarnego, Olbię. Podczas oblężenia miasta współdziałali z nimi jacyś Sklabenoi/Sklawinowie.

Na przełomie III/IV w. na północ od późniejszego Kijowa wyodrębniła się na obszarach leśnych i pograniczu lasostepu, na północnej Ukrainie i południowej Białorusi kultura kijowska. Na jej obszarze wyróżniono cztery grupy: – środkowodnieprzańska, – górnodnieprzańska, naddesiańska (nad rzeką Desną) oraz – wschodniolewobrzeżna (na lewym brzegu Dniepru). Przez prawie sto lat graniczyła ona od północy z mieszaną: gocko-słowiańsko-sarmacką kulturą czernichowską. Zsumowany zasięg kultury kijowskiej i północnej grupy kultury czernichowskiej, która na południe od Kijowa i na wschód po Charków zachowała zarubinieckie osadnictwo (półziemianki, ziemianki, obudowane gliną i kamieniami paleniska, obrządek ciałopalny, mało importów rzymskich, a częstsze znad Bałtyku) – pokrywa się niemal identycznie z wcześniejszą kulturą zarubiniecką.

Tu jednak pojawia się luka w historiografii rzymsko-bizantyńskiej, na której żerują od XIX w. różnej maści nacjonalistyczni spekulanci. Jeśli jednak wiadomo, że przed 336/337 r. – według Jordanesa – Wandalowie wyszli z Dacji i wkroczyli do Panonii, oznacza to, iż na pocz. IV w. większa część tego plemienia, Hasdingowie, opuściła już idąc do Dacji południowo zachodnie tereny późniejszych ziem polskich, gdzie według neo-kossinnistów mieli przebywać od połowy II w. p.n.e. Możliwe, że na niewielkich obszarach późniejszego Śląska pozostali tam jeszcze ich współplemieńcy, Silingowie. Jednak na tereny opuszczone przez Hasdingów parły już plemiona zachodnich Słowian-Wenedów, bo według wykonanego przez Vibiusa Sequestra na przełomie IV/V w. zestawienia nazw geograficznych, opartego jednak na danych od II w. – już w tym czasie „Albis Germaniae Suevos a Ceruetiis dividit”, czyli: „Łaba dzieli Germanię Swewów od Cerwetów”. Jeszcze w X w. na prawym brzegu Łaby istniała mała kraina Czerwiszczów, zapisywanych jako Ciervisti, Kirvisti itd. O przemieszczeniach na tych obszarach świadczy fakt, że na przeł. IV/V w. z obszaru „Burgundaib” wzdłuż Odry, Nysy i Bobru wywędrowali na zachód Burgundowie. Ich kraj na pocz. V w. zajęli na krótko Longobardowie, z którymi minęli się Rugiowie w drodze do Rugilandu nad Dunajem.

W IV w. trwały walki wschodnich Gotów (Ostrogotów, Greutungów) osiadłych na północ od Morza Czarnego z – rozpoznanymi przez wschodnich Rzymian jako słowiańskie – plemionami Antów, których należy w takim razie wiązać z kulturą kijowską i Sołowienami Ptolemeusza lub ich spadkobiercami. Przed 374 r. p.n.e. król Ostrogotów Hermanaryk na czele związku plemiennego sarmackich Alanów i naddunajskich Traków, podporządkował sobie Antów znad środkowego Dniepru oraz Sklawinów wysuniętych na południowy zachód od Dniestru w stronę rzeki Sawy. Walki te zakończyły się najazdem Hunów. W 375 r. po klęsce w walkach z Hunami popartymi przez Słowian Hermanaryk odebrał sobie życie, a jego następcy wyprowadzili Ostrogotów/Greutungów w 376 r. za Dniestr. Gdy Hunowie zaatakowali zachodnich Gotów (Wizygotów, Terwingów) ci uciekli na teren wschodniego cesarstwa. W 378 r. połączeni Goci zadali Rzymianom klęskę pod Adrianopolem, gdzie zginął cesarz Walens. Władzę objął cesarz Teodozjusz, który opanował sytuację przez układy z Terwingami. W tym czasie Greutungowie pozostawali po drugiej stronie Dunaju. Tam po roku 385 pod wodzą Winitara/Wenetobójcy pobili Antów znad Bohu i wzięli do niewoli ich księcia Boza, którego ukrzyżowali wraz z synami i 70-cioma przedstawicielami starszyzny. Ta egzekucja była zemstą za ich wcześniejszą zdradę. Możliwe, że jest to ślad pierwszej suwerennej, jeszcze zakończonej katastrofalnym niepowodzeniem, akcji Słowian, którzy zerwali narzucone przez Ostrogotów poddaństwo i weszli w sojusz z Hunami.

Zapleczem tych zrywających z pomocą Hunów ostrogockie pęta Winitów-Antów były południowe krańce przyszłych ziem polskich. Również bowiem najpóźniej z 378 r. pochodzą skarby srebrnych i złotych solidów rzymskich z okolic Zagórzyna i Kalisza. Według L. Hensla świadczy to, że około IV w. istniała na części przyszłych ziem polskich jakaś organizacja proto-państwowa. Okres ten zakończył się na przeł. VI/V w. „pozłociście wyposażonym” grobem namiestnika huńskiego w Jakuszowicach oraz „wzniesieniem mogiły Wandy”.



Początek wielkiej wędrówki Słowian

Na samym początku V w. (zaraz po roku 400) wandalscy Hasdingowie, którzy od II do końca IV wieku przebywali w Panonii nad Dunajem i Cisą, biorąc tam m.in. udział jako sprzymierzeńcy Rzymian w walkach z Gotami, pod naciskiem Hunów i sprzymierzonych z nimi Słowian przewędrowali nad Ren i Men, gdzie w 405 r. spotkali Silingów, którzy – według niektórych badaczy – nieco wcześniej wywędrowali ze Śląska. Najwyraźniej pod naporem zachodnich Słowian-Wenedów prących na zachód razem z Hunami. W tym czasie, na początku V w. załamały się ośrodki ceramiki i hutnictwa w okolicach Igołomii, Gór Świętokrzyskich, nad górną Wisła i na zachodnim Mazowszu. W 1 poł. V w. w Małopolsce  występowało mało powiązań z dawną miejscową spuścizną. Teren ten leżał na jednym z ważniejszych szlaków wędrówek ludów. Najpewniej był podporządkowany Hunom. Mieścił się tam punkt wyjścia penetracji wenedyjskiej i skawińskiej tak na południowy wschód, jak nad środkowy Dunaj i na teren kotliny czeskiej, a dalej nad Odrę i na zachód od przyszłych ziem polskich.

Tymczasem około poł. V w. Słowianie dotarli już „do wysp oceanu północnego” (448 r. – Priskos o poselstwie Maximusa). W latach 442/454 (Prokopiusz z Cezarei) poselstwo Wandalów pozostałych w Panonii dotarło do współplemieńców tworzących państwo na gruzach rzymskiej Afryki z prośbą o to, aby zrezygnowali ze swoich praw do opuszczonych ziem. Piszący w VI w. Prokopiusz zanotował, że do tego czasu „po Wandalach, którzy nie porzucili dawnych siedzib, nie pozostała pamięć, nie zachowała się nawet nazwa”. Zostali całkowicie wchłonięci przez Słowian. Było to już po bitwie nad Nedauo, która zakończyła panowanie Hunów w Europie (454 r.). Przywróciła ona samodzielne działania plemion germańskich, ale i wyzwoliła własną inicjatywę Słowian. Według spisanej w VII w. „Origo gentis Longobardis” przed 487 r. Longobardowie panowali w krainach „Anthaib et Bainaib seu et Burgundaib”, czyli od dawnego kraju Burgundów nad Odrą, Nysą i Bobrem, przez dawne ziemie celto-germańskich Bojów w Czechach, aż po ziemie Antów. Tymczasem, jak zapisał za Kasjodorem Jordanes, czyli wówczas, w pocz. VI w. „Sklawinowie mieszkają na przestrzeni od miasta Noviatunum [dziś Iskacza przy delcie Dunaju] oraz od jeziora Mursiańskiego [koło miejscowości Mursa nad Drawą w pobliżu jej ujścia do Dunaju], aż do Dniestru, a na lewo [tzn. na północ] – do Wisły; Antowie natomiast – tam, gdzie się wygina Morze Pontyjskie [Czarne], od Dniestru aż po Dniepr”. Cóż więc się stało po 487 r.?

W tymże 487 r. wódz Herulów Odoaker, od 476 germański król Rzymu, rozbił Rugiów w Rugilandzie nad Dunajem. To spowodowało wymarsz Longobardów naciskanych od północy przez Słowian nad Dunaj. Po ich wyjściu – „Anthaib, Bainaib” i „Burgundaib” zostały zajęte przez masy słowiańskie, co przyczyniło się do zatracenia pamięci o pozostałych tam resztkach Wandalów. Jednak po odejściu Longobardów „Burgundaib” przez dłuższy czas pozostawał nie zaludniony. W 505 r. bowiem przepędzili Hirrów/Herulów z terenów od Wiednia na wschód. W 512 r. Pokropisz z Cezarei zanotował, że Herulowie „wracając znad środkowego Dunaju do swej skandynawskiej ojczyzny przeszli w poprzek krainy Sklawinów zanim dotarli do znacznego pustkowia, ziem Warnów i Danów”. Oznacza to, że na pocz. VI w. na północ od Wiednia na wschód panowali już Słowianie.

W ciągu V. w. nad Odrą i Wisłą zanikły osiedla kultury przeworskiej. Jej tradycje zachowały się dłużej między górną Odrą a Wartą, gdzie trwała tzw. grupa dobrodzieńska, którą wyróżniała pewna ilość elementów pochodzenia wschodniego. Podobnie było na ziemiach położonych bardziej na wschód. W tym wieku zanikła też nad środkowym Dnieprem kultura kijowska, która – w odróżnieniu od czernichowskiej – przetrwała najazd Hunów. W V-VII w. wyodrębniły się z niej: – kultura kołoczyńska na północno-zachodnich krańcach Ukrainy i wschodniej Białorusi, – kultura Pieńkowska na terenie centralnej i południowo-zachodniej Ukrainie, – kultura Bancerowszczyzna-Tuszenka na północnej Białorusi, – kultura Moszyńska na pograniczu Białorusi i Rosji oraz – kultura praska na Polesiu, Wołyniu, ziemiach polskich i czeskich. Przez prawie dwa wieki trwały znaczne przemieszczenia różnych odłamów związanych z tymi kulturami Słowian na zachód i południe, aż w VII w. w archeologii w dorzeczu Odry pojawiła się kultura ceramiki praskiej, wiązana jednoznacznie ze Słowianami.

Owe przemiany w kulturze materialnej i lokalizacji dokonywały się na późniejszych ziemiach polskich wśród „przeworskiej” ludności wenedyjskiej, czyli plemion słowiańskich. Kronikarz panowania cesarza Maurycjusza, Teofylakt Simokatta, w początkach VII w. przekazał wiadomość, że siedziby Sklawinów pod koniec VI w. sięgały do brzegów „Oceanu Zachodniego”, czyli Bałtyku lub Morza Północnego. Według kronikarza bizantyńskiego Menandra, Sklawinowie byli bogaci, bo już w czasach Justyniana I (ok. 517–527) „pustoszyli terytorium rzymskie, jeszcze wtedy, gdy żaden inny lud nie dotknął ich ziem”. Po 527 r. nasiliły się wspólne napaści Sklawinów i Antów wraz z Bułgarami. W 533 r. podczas walk ze Sklawenami nad Dunajem zginął namiestnik Tracji, Chilbudiusz, a w 545 r. Justynian ofiarował Antom za Dunajem misto Turris, wzniesione jeszcze przez Trajan, a od dawna opuszczone przez rzymskich mieszkańców. Razem z nim odstąpił im przyległy okręg [dziś Akerman]. Na tym terenie powstały później siedziby Tywerców. W zamian za obietnicę zasiłków pieniężnych ci osiedleni Antowie mieli powstrzymywać napady Hunów/Bułgarów. Ponadto w latach 535-555 podczas wojen italskich jedni Słowianie walczyli na służbie bizantyńskiej, a inni pustoszyli Illicie i Trację. W 550 r. w niewidzianej wcześniej liczbie podeszli pod Naissos/Nisz, oblegali Thessalonike, ale zrezygnowali, wreszcie – spustoszyli Dalmację. Po przezimowaniu w granicach Bizancjum, pobili Bizantyńczyków pod Adrianopolem, podeszli pod Konstantynopol i – bez przeszkód – z niezliczonymi łupami wrócili za Dunaj. Przekraczając rzekę płacili Gepidom po złotej monecie od głowy. Dopiero po zakończeniu wojny z Gotami (555 r.) – Bizantyńczycy ponownie obsadzili granicę na Dunaju i powstrzymali na przełomie 558/559 r. kolejny atak Bułgarów i Słowian. Od V i VI w. wiedziano więc, że obok Germanów za północnymi granicami cesarstwa żyją zachodni i wschodni Słowianie.

Przed  549 r. w czasie walk dynastycznych wśród Longobardów, którzy wcześniej przegnali Herulów, książę Hildigis zagrożony przez ich króla o imieniu Wacho i jego syna Waldara „schronił się do Słowian, a gdy wybuchła wojna miedzy Geoidami a Longobardami, przybył do Gepidów, wiodąc ze sobą drużynę wiernych mu Longobardów i znaczny oddział złożony ze Słowian. Jednak w 549 r. Longobardowie zawarli pokój z Gepidami, a Hildigis, aby uniknąć wydania go Longobardom – ponownie uciekł do Słowian. Wkrótce wyruszył do Italii na pomoc ostatniemu królowi Ostrogotów, Totili, w wojnie z Bizancjum, prowadząc 6 tys. wojowników, głównie Słowian. Pod Wenecją zastąpili mu drogę Bizantyjczycy, ale ich pokonał. Nie połączył się jednak z Gotami. Przeprawił się z powrotem przez Ister/Dunaj i ponownie wrócił do kraju Słowian. Kraj ten znajdował się na terytorium czesko-morawskim.

„Sojusz” awarsko-słowiański

Przed 561 r. król Antów Booza i przywódcy 70 plemion, którymi władał wysłali księcia Medzamerona/Medzamira w poselstwie do chagana Awarów, nacierających ze wschodu. Chagan nakazał Medzamira zgładzić i najechał Antów. Widać więc, że od ok. 380 r. do ok. 561 r. istniał już związek państwowy wschodnich Słowian, który nad Dniestrem i Dnieprem aż po Don prowadził aktywną, choć często nieudaną, politykę zagraniczną. Po 561 r. kształtowanie się ośrodka państwowego Antów zostało przerwane pod naporem Awarów. Pięć lat później Awarowie założyli ośrodek swego państwa na terenie późniejszego Siedmiogrodu aż po wielki łuk Dunaju, a po wymarszu Longobardów w 568 r. na podbój Italii – zawładnęli ziemiami od Dunaju po Karpaty i Alpy. Słowianie na tych obszarach zostali zmuszeni do sojuszu i służby pomocniczej w ich wyprawach łupieżczych.

Według Menandra ok. 579 r. chagan Bułgarów Bajan zwrócił się do naczelnika Sklawinów Daurentiosa (Dałrzenta?), aby się podporządkował i płacił trybut. Dałrzent odparł, że „jeszcze się taki nie urodził i nie pojawił pod Słońcem, aby potrafił ujarzmić naszą potęgę. Myśmy przywykli do tego, aby panować nad cudzymi ziemiami, a nie, by ktoś inny [panował] nad naszą. Tego jesteśmy pewni, póki istnieje wojna i miecz!”. Słowianie ścięli posłów Bajana, który wspólnie z Bizantyńczykami uderzył na nich i narzucił swoje panowanie. Jednak już w 581 r. Słowianie z Ilirii zabili posła Awarów udającego się do Konstantynopola. Nie przeszkodziło im to rok później zawrzeć z Awarmi porozumienia i wspólnie zaatakować Trację i miasto Sirmium.

O zacieśniającym się sojuszu awarsko-słowiańskim świadczy na przełomie VI/VII w. najazd księcia Bawarów, Tassilona, na Słowian Połabskich, który spowodował odwetową wyprawę Awarów i Sklawinów i śmierć 2 tys. Bawarów. Jednak przebiegła polityka bizantyńska ok. 596–598 r. doprowadziła do ataków Awarów na Słowian naddunajskich w Tracji. Sprowadziło to klęskę na jednych i drugich. W roku 600 pod Viminacinum w bitwie z Bizantyńczykami poległo 30 tys. Awarów i Słowian, a 8 tys. Słowian i 3 tys. Awarów trafiło do niewoli. Rok później nad dolnym Dunajem, na obszarze dzisiejszej Rumunii Bizantyńczycy z pomocą Antów pobili plemiona Sklawinów sprzymierzone z Awarami, co ściągnęło karną ekspedycję Awarów na należące do związku Antów plemię Dulebów. Wówczas Awarowie, zwani przez Nestora Obrami całkowicie ujarzmili współdziałających z Bizancjum Dulebów: „jeździli wozami, do których zaprzęgali słowiańskie kobiety”. W 602 r. cesarz Maurycy zatrzymał wojska na leżach zimowych wśród Sklawinów. To wywołało bunt jego wojsk, podczas którego zginął.

            Dla schyłku VI w. charakterystyczna jest nad środkowym Dunajem i na południowych Morawach tzw. kultura kastelska, awaro-słowiańska, której wytwory świadczą o asymilowaniu się Awarów ze Sklawinami. Według Pseudo-Fredegara „Hunowie [Awarowie] co roku przychodzili zimować u Sklawów, brali do łoża żony Sklawów i córki ich, a poza wszystkimi innymi udręczeniami Sklawowie płacili jeszcze Hunom daniny. Wreszcie synowie Hunów, których poczęli oni z żonami i córkami Winidów, nie chcąc dłużej znosić krzywdy i ucisku, i odrzucając panowanie Hunów” zaczęli się buntować. Pod koniec VI w. na skutek osiedlenia się Awarów na południe od Karpat zaczął się kształtować zakarpacki szlak handlowy, który w późniejszych czasach połączył Kijów, Grody Czerwieńskie, Sandomierz z Wiślicą i Krakowem. Na tym szlaku powstały w VII w. wielkie grody, tzw. ucieczkowe m. in. w Chodliku, później w Brzezowej na Podkarpaciu, Międzyświeciu i Lubomli na Podbeskidziu śląskim, wokół których w pierwszej połowie VII w. według prof. Gerarda Labudy powstała organizacja terytorialna Sklawinów nad górną Wisłą, tzw. „przejściowe państwo Winidów”.

            Od 602 do 623 r. Bizancjum toczyło wojnę z Persją i w tym czasie kupowało spokój ze strony Awarów i Sklawinów. Od 610 r. rozpoczęły się wędrówki Serbów znad Łaby, Chorwatów zakarpackich i Zachlumian na podległe Bizancjum Bałkany. M. in. w 619 r. cesarz Herakliusz musiał Sklawinów i Awarów okupić złotem, gdy stanęli pod murami Konstantynopola. W 623 r. cesarz Herakliusz musiał jeszcze więcej zapłacić za pokój. Był to jednak rok przełomu.   



Winidyjskie państwo Samona

Wówczas właśnie – według kroniki frankońskiej tzw. Pseudo Fredegara – „w roku czterdziestym panowania króla Chlotariusza (drugiego tego imienia, w latach 584–628) człowiek imieniem Samon, rodem z państwa Franków, z obwodu Senonagus, pociągnął za sobą wielu jeszcze kupców i podążył dla handlu do Sklawów, zwanych Windami. Sklawowie już się zaczęli buntować przeciw Awarom, zwanych Hunami”. Według cesarza-kronikarza z X w., Konstantyna Porfirogenety, w antyawarskim powstaniu Słowian wzięły udział „plemiona zamieszkujące na północ od Karpat – Biali Chorwaci”, wspólnie z którymi wystąpili Morawianie, Chorwaci po obu stronach Sudetów oraz Serbowie znad rzeki Łaby. Prawdopodobnie dołączyli do nich Dulebowie. W powstałym po 650 r. anglosaskim poemacie „Widsidh” znalazł się fragment opisujący te wydarzenia: „tam bardzo często rozbrzmiewał szczęk broni, ponieważ wojska Hreadhów mieczami ostrymi musiały bronić koło lasów na nadwiślańskich górach starych siedzib ojczystych przed ludami Aetli”. Jeśli „wojska Hredhów” to wojska Chorwatów, a ludy Aetli, czyli Atylli, to Awarowie – wszystko się zgadza. Według prof. G. Labudy Sklawowie zbuntowali się, kiedy Samon, Gallo-romanin z Frankonii nauczył ich umiejętności budowy wielkich,  obwarowanych grodów drewniano-ziemnych, na wzór celtycki.

W 625 r. powstańcy winidyjscy pod jego kierunkiem umocnili się na Morawach i obrali go królem wszystkich Winidów. Nowy władca zawarł sojusz z Frankami wschodnimi. W tym czasie Awarowie zawarli układ z Persami i z częścią Sklawów zaatakowali Konstantynopol. Dnia 10 sierpnia 626 r. nastąpił szturm Słowian pod wodzą Awarów na Konstantynopol: Sklawowie atakowali z lądu i dłubankami na morzu. Kiedy flota bizantyńska rozniosła flotyllę dłubanek, chagan ściął kilku wodzów sklawińskich, co sprawiło, że Sklawowie odeszli spod Konstantynopola. Bez nich najpierw Awarowie, a następnie Persowie zrezygnowali z oblężenia. W następnych latach cesarz Herakliusz przydzielił Serbom ziemie wokół Thessalonik, a następnie w północnej części Półwyspu Bałkańskiego, spustoszone przez Awarów. Wkrótce chrzest przyjął książę osiedlonych w pobliżu Chorwatów, Porgas, czyli Borna. Ok. 629 r. nastąpiła kolejna zmiana układu sił: najpierw upadła Persja dynastii Sasanidów, a Mahomet ogłosił hidżrę – świętą wojnę przeciw niewiernym, następnie po śmierci Chlotariusza II nowy król Franków, Dagobert I zerwał sojusz z Winidami Samona.

Około 630 r. zaczęło się tworzyć słowiańskie państewko księcia Walluka w słowiańskiej części Panonii, a na przełomie 631 i 632 r. za namową Samona książę Derwan na czele Połabskich Serbołużyczan najechał Turyngię. To sprowadziło posłów frankońskich na dwór Samona, z żądaniem zadośćuczynienia za ograbienie i zamordowanie kupców. „Samo oświadczył, że zaprowadził sądy, które wymierzają sprawiedliwość”, ale stojący na czele poselstwa Sychariusz „wrzeszczał, że Samo i jego, lud winni są Dagobertowi posłuszeństwo”. Samon „odpowiedział powściągliwie: – Zarówno ziemia, którą posiadamy będzie własnością Dagoberta, jak i my będziemy jego poddanymi, pod warunkiem jednak, że zdecyduje się zachować z nami przyjaźń”. Sychariusz odparł: „- Nie jest możliwe, aby chrześcijanie i słudzy boży zawierali przyjaźń z psami!”. Samon odpowiedział: „- Jeśli wy jesteście sługami bożymi, to i my Jego jesteśmy psami. A że wy nieustannie Mu się sprzeciwiacie – my otrzymaliśmy pozwolenie, aby was kąsać!”. Wybuchła wojna. W 633 r. Frankowie i opłaceni przez Dagoberta Longobardowie oraz Alemanowie króla Klodoberta najechali federację Sklawów i Winidów pod berłem Samona. Doszło do trzydniowej bitwy pod Wo-gast-is-burg, w głębi terytoriów Słowian (być może pod Uhosztem na Morawach). Według Pseudo Fredegara „wielu tam z wojska Dagobertowego poległo od miecza, a następni w popłochu, porzucając wszystkie namioty i bagaże, jakie mieli – powrócili do swego kraju”. Samon i Winidowie zwyciężyli. Na przełomie 633 i 634 r. Słowianie Połabscy najechali na Turyngię i inne ziemie Franków, a książę Derwan oderwał swój lud od Frankonii i połączył się z federacją Samona. Po śmierci Dagoberta w 639 r. książę frankoński Radulf zawarł porozumienie z Samonem i zbuntował się przeciw małoletniemu królowi Franków, Sigisbertowi. Zaczęły się walki wewnątrz Frankonii. Ok. 640 r. do federacji Samona przyłączyło się prawdopodobnie państwo panońskiego księcia Walluka (tzw. Rugiland) oraz Chorwaci z Małopolski. W ciągu następnych kilkunastu lat federacja słowiańska Samona umacniała się.

Jednak po jego śmierci ok. 658 r. pierwsze opisane państwo Słowian rozpadło się. Odnowiły się walki plemion byłej federacji z Awarami, którzy podbili dawne pastwo Walluka. Dwadzieścia lat później, w 678 r. Awarowie znów – wspólnie z Arabami – stanęli pod murami Konstantynopola. Po ich odparciu zwierzchność Bizancjum uznali Serbowie, Chorwaci, Sklawini alpejscy i panońscy, jednak w następnym roku Dobrudżę i Mezję nad zachodnimi brzegami Morza Czarnego zajęły hordy tureckich Bułgarów chana Asparucha, które zawarły porozumienie ze sklawińskim związkiem plemion „Siedmiu Rodów” i Sewiercami. Słowianie w tym czasie tak opanowali Bałkany, że w 688/689 r. cesarz Justynian II z trudem przedarł się lądem z Konstantynopola do Thessaloniki.



Pierwsze państwa Słowian

Na przełomie VII/VIII w. ukształtowała się materialna zgodność kultur archeologicznych w Małopolsce i na Lubelszczyźnie z kulturą Moraw i Słowacji, której wyrazem był system tzw. „wielkich grodów”. Może to świadczyć, że po rozpadzie federacji Samona, nadal na tym obszarze istniała wspólna organizacja terytorialno-polityczna, o której nie zachowały się wzmianki.

W ciągu VIII w. ukształtowały się wśród Słowian związki plemienne, które stały się zalążkiem kilku istniejących do dziś państw słowiańskich. Sprzyjało temu osłabienie chaganatu Awarów, Bizancjum pod wpływem wewnętrznych walk religijnych (ikonoklastów) i ekspansji Bułgarów, oraz Frankoni podzielonej na trzy królestwa i rządzonej przez tzw. „królów gnuśnych” z dynastii Merowingów.

Wśród wschodnich Słowian, dawnych Antów, według arabskich geografów istniały trzy ośrodki państwowe: Kujaba – przypuszczalnie wokół Kijowa, zamieszkiwana przez plemię wschodnich Polan, która jednak już w początkach IX w. przejmuje nazwę Rhoos lub Ruś; Slavia – na północy, wokół jeziora Ilmień, która najwcześniej zetknęła się ze skandynawskimi Waregami, od których wywodziła się pierwsza ruska dynastia wielkoksiążęca Rurykowiczów; i Arsania – łączona przez niektórych z Sewiercami.

            Wśród Słowian południowych, dawnych Sklawinów, powstały trzy główne ośrodki państwowe: Serbów, Chorwatów i Bułgarów. Ci bowiem, choć byli pochodzenia tureckiego, przejęli język Słowian na ziemiach oderwanych od Bizancjum.

            Wśród Słowian zachodnich, dawnych Winidów, najwcześniej państwo utworzyły plemiona morawskie i czeskie, które na pocz. IX w., po ostatecznej likwidacji państwa Awarów w 805 r. przez Karola Wielkiego utworzyły państwo znane jako Risze Velkomorawska (Rzesza Wielkomorawska). Około 820 r. książę Wielkiej Morawy Mojmir przyjął chrzest od wschodnich Franków, a następnie około 833 r. przyłączył siłą księstwo Nitry (na Słowacji). Od 863 r. jego następca, Rościsław, sprowadził misję bizantyjską braci z Salonik, Konstantyna (przyjął imię Cyryl) i Metodego, którzy opracowali alfabet dostosowany do języka Słowian (tzw. staro-cerkiewno-słowiański) i uzyskali od papieża zgodę na nauczanie w tym języku (tzw. obrządek słowiański; zapoczątkował wschodnie Prawosławie wśród Bułgarów i na Rusi). Po odparciu najazdów wschodniofrankońskich, pod panowaniem Świętopełka I Wielkiego w latach 871-894 Wielka Morawa rozciągnęła swoje panowanie od części dzisiejszych Węgier po Czechy i Łużyce oraz od Panonii po Śląsk i państwo Wiślan, powstałe z części dawnego związku plemiennego Wielkiej Chorwacji w dzisiejszej Małopolsce. W 907 r. najazdy Madziarów (Węgrów) całkowicie zniszczyły Wielką Morawę rządzoną przez Mojmira II. Na jej gruzach rozwinęło się księstwo Czech.

            Między Odrą, Łabą i Hawelą oraz Sudetami i Bałtykiem od początku VI w. lehickie plemiona Słowian Połabskich rozwijały trzy związki plemienne: Obodrzyców na północnym-zachodzie aż po Lubekę, Weletów – na północnym wschodzie aż na Pomorze Zachodnie i Serbołużyczan na południu między Łabą a Salą. Serbołużyczanie pod panowaniem księcia Derwana weszli w skład państwa Samona, ale zostali ostatecznie podporządkowani Frankom już po 805 r., gdy zginął ich król Miliduch. Związek Wielecki z różnymi kryzysami przetrwał do połowy XI w. pod nazwą pogańskiego związku religijnego Luciców. Najdłużej trwał związek Obodrzyców, który ostatecznie utracił suwerenność po krucjacie w 1147 r.

            Na ziemiach polskich rozwinęły się również trzy ośrodki plemienno-państwowe: na terenie Małopolski wspomniane państwo Wiślan, pobite i przymusowo ochrzczone przez Świętopełka wielkomorawskiego, oraz na wschód od niego związek Lędzian, będący wschodnią pozostałością po Wielkiej Chorwacji. Na północ od tych dwóch ośrodków, w Wielkopolsce, na terenach po Wielkiej Serbii, w początkach IX w. powstało najpierw – wymienione pod nazwą „Glopeani” w powstałym po 844 r. dokumencie wywiadu frankońskiego tzw. Geografie Bawarskim – państewko plemienne Goplan. W wyniku przewrotu dynastycznego i obalenia rządzącego w nim rodu Popielidów, władzę przejęli Piastwie: Siemowit, Lestek, a następnie Ziemomysł, którego synami byli Czcibor i pierwszy ochrzczony książę nowego państwa Polan, Mieszko. Lędzianie, Lędzice albo Lachowie, byli najbardziej na początku X w. znanym związkiem plemiennym na ziemiach polskich. Jako Lendizi wymieniał ich Geograf Bawarski, jako Ljachów znali ich Rusini i południowi Słowianie, jako Lendjel – Madziarzy, Lenkas – Litwini, jako Lendzaninoi – Bizantyńczycy w czasach Konstantyna Porfirogenety, a jako Landzaneh – kronikarz arabski Al-Masudi. Związek stopniowo tracił samodzielność: najpierw na rzecz Wielkiej Morawy, później Madziarów, a następnie Czechów i Rusi kijowskiej, aby po 970 r. zostać włączony do państwa Mieszka I, jako tzw. Grody Czerwieńskie, które w 981 r.  odzyskali Rusini.

            Podziały części ludów indoeuropejskich na pra-germańskie i bałto-słowiańskie, a następnie ich przeobrażenie się w plemiona germańskie i m. in. słowiańskie to jeden z bardziej zawiłych procesów dziejowych na terenie Europy. Na temat pochodzenia Słowian ciągle trwają spory. Pod wpływem historiografii zachodniej również część polskich historyków i archeologów przyjmuje koncepcję, że o Słowianach na obecnych ziemiach polskich można mówić dopiero od VI lub VII w. naszej ery. Wydaje mi się jednak, że – biorąc choćby pod uwagę ekspansję Słowian nad Łabę już na przeł. V/VI w. – jest nielogiczne przyjmowanie, że wielkie liczebnie plemiona, zdolne zaludnić tak rozległe obszary w środkowej, wschodniej i południowej Europie, pojawiły się na naszych ziemiach dopiero w V w. Dlatego uważam, że naukowe, wolne od politycznych presji podejście nakazuje – choć krytycznie i biorąc pod uwagę najnowsze badania – przedstawiać początki Słowian i ich państw od początków naszej ery.
                        c.d.n. "
Jak na razie dalszej części nie ma ale myślę, że warto było przeczytać

Offline

 
  • Index
  •  » Słowianie
  •  » Początki Słowian i ich pierwsze państwa - spojżenie oczyma Słowian

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.draw.pun.pl www.liceum.pun.pl www.hautecouture.pun.pl www.humans.pun.pl www.cs-biedronka.pun.pl